sul

napisała o Citizenfour

Poza filmem niewiele więcej wiem o Snowdenie, więc gdybym tylko na filmie miała się opierać, to - żal mi go. Wydaje mi się, że to taki człowiek lat 90. Po prostu się przeliczył. Piętnaście minut - czegokolwiek - naprawdę stopniało dziś do piętnastu sekund. Nie wiem, czy to tylko to, szybkość nawarstwiania się rzeczy w pogoni za nowym, świeżym itd., komercja i konsumpcja, czy to tylko to jest powodem, ale gdyby Snowden zdarzył się za Clintona... i Muldera, to ;)
Film się dobrze ogląda, ale to raczej impresja, niż kompletny twór; dobra rzecz wyjściowa.
Mówi się, że ktoś odpowiedni znalazł się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie i wtedy magia się zadziała. Snowdenowi coś chyba nie do końca wypaliło.
I nie wiem, czy było warto.