sul

napisała o Valhalla: Mroczny wojownik

O, ktoś tu się sag naczytał, a może wyssał z mlekiem matki?

Gęsto od ciężaru, w zawieszeniu w półruchu, półmyśli, szeroko w przestrzeni, surowo, w głuchym pogłosie, w głuchej ciszy, nieprzeniknionej tajemnicy, omamach światłem, obco.
Wszyscy, którzy się zachwycają tym filmem, zachwycają się klimatem i temu zaprzeczyć nie można, klimat jest, jest on jednak czymś o wiele więcej, niż formą estetyczną, nastrojowym tłem. Oglądałam W. w dwóch podejściach. Niestety, kiedy telewizja daje taki film w środku nocy, albo nad ranem, to jest to dodatkowe wyzwanie i za pierwszym razem poległam. Ale wiedziałam już po tym tzw. klimacie, że muszę obejrzeć do końca i w całości coś tak bardzo zakorzenionego w nordyckich źródłach. Bo to z tego wypływa przede wszystkim klimat tego filmu. Reżyser-twórcy zrobili "tylko" wariację na temat wikingów, po swojemu, ale jednocześnie tak bardzo wiernie w stosunku do prawdy, przynajmniej tej, która wyłania się z mitów i klasycznych tekstów kultury z północy.
(cdn)

(cd)
Przeznaczenie, fatum, honor, zemsta – to były podstawy życia w tamtym świecie, surowym i pozbawionym nadziei, jaką mieli sprowadzić dopiero wyznawcy Chrystusa. Sprawiedliwości zadość można i trzeba było dochodzić jedynie na własną rękę a tylko heroiczne czyny i sława mogły zapewnić wieczną pamięć i w niej życie na zawsze człowieka, nieśmiertelność, kiedy dopiero wykluwały się obietnice życia wiecznego, nieśmiertelna dusza, rodził i umierał Odkupiciel.

Jednooki może być nikim - każdym, równie dobrze samym Odynem, który oddał oko dla wiedzy i mądrości, a także powisiał trochę przebity własną włócznią na drzewie w zamian za podobne walory, co ponoć pomogło chrześcijanom zaszczepić Skandynawom swojego Boga, bo tak się tubylcom Odyn z Chrystusem i ukrzyżowaniem skojarzył, a nie ma to jak pobudować jedną świątynię na gruzach drugiej.
I tu dostajemy świat na przełomie, przedśredniowieczny i średniowieczny, na poły już nowy, na poły i wciąż bardziej jednak pogański. A samo chrześcijaństwo takie pogańskie, że największy poganin w stadzie uczyć musi wiernych wyznawców nowego Boga jak się składa ofiarę, na czym polega poświęcenie i odkupienie grzechów...

Co pięknego i pięknie uchwyconego jest w tym filmie, a jak sobie dokładnie tak to wyobrażałam, tamten świat, to po części barbarzyński i zezwierzęcony, prymitywny a jednocześnie tak blisko w tym metafizyki i mistyczności człowiek. I to jest również coś z prehistorii, z prawdziwych sag, co udało się przekazać w filmie.

Rzeczywiście, jest to prosta opowieść, prosty film, ale nie że płytki, tylko ludzki, zrozumiały dla każdego w jakiś tam sposób, na jakimś prymitywnym, wewnętrznym poziomie, gdzie może jeszcze tylko psychoanaliza zagląda ;) Ja tylko jednej rzeczy za bardzo nie rozumiem – honoru. Dla jednostki ważna może być ofiara i zemsta, ok, ale honor? To już wynalazek grupowy i tylko na tle i w odniesieniu do grupy wydaje się mieć znaczenie, indywidualnie dla osobnika, bez odniesień, niewiele znaczy. Czyli bat. Wynalazek kultury i religii, widać ponad podziałami, niezależnie od wyznania, czasu i miejsca; wyrzut sumienia zbiorowego.